Recenzja gry PS4

Left Alive (2019)
Toshifumi Nabeshima
Lucien Dodge
Allegra Clark

Stalowy rupieć

Fani "Front Mission" od lat domagali się reanimacji ulubionej marki i z zaintrygowaniem obserwowali niemrawe działania Square Enix. Gigant niespecjalnie spieszył się z odkurzaniem reliktów
"Left Alive" - recenzja
Fani "Front Mission" od lat domagali się reanimacji ulubionej marki i z zaintrygowaniem obserwowali niemrawe działania Square Enix. Gigant niespecjalnie spieszył się z odkurzaniem reliktów przeszłości i długo pozostawał głuchy na litanie szeptane przez tysiące gardeł. Wszyscy jednak wiemy, że pieniądz musi się zgadzać i kwestią czasu było pojawienie się zapowiedzi kolejnej odsłony tej kultowej strategii. Mądre japońskie głowy wpadły na pomysł, by zamiast stosować sprawdzone rozwiązania, pójść bardziej eksperymentalną drogą. W ten sposób powstało "Left Alive", tytuł po wydaniu którego marka "Front Mission" znów trafi do kartonu ze starymi zabawkami Pana Johna Square.



Nie mam nic przeciwko wymagającym grom. O ile część tytułów zdarza mi się przechodzić na najłatwiejszym poziomie trudności z czystego wygodnictwa, o tyle z ogromną przyjemnością bawię się umieraniem w soulslike, gdzie każda porażka wynika tylko i wyłącznie z mojej winy. Najważniejsze jest to, by gra była sprawiedliwa w karaniu gracza za zgon. "Left Alive" nie jest grą sprawiedliwą. Wszystko, co nas spotyka, zaczyna się od źle postawionego kroku, a kończy na łomocie, który bezlitośnie urządza nam mocno upośledzona sztuczna inteligencja. Frustrację wzmaga fakt, że nie mamy żadnego realnego wpływu na to, jak zachowa się przeciwnik. W jednej sytuacji wypatrzeni zostaniemy zza sterty kartonów, w innej – ten sam żołnierz nie spostrzeże naszej obecności chociażbyśmy tańczyli macarenę za jego plecami. 



Ruiny targanego wojną miasta wypełnione są dziesiątkami śmieci, które w założeniu mają pomóc graczowi w walce z najeźdźcą. Dzięki nim stworzymy miny, koktajle Mołotowa, wybuchowe puszki, a nawet przenośne minidziałka. Niestety, najpotrzebniejsze surowce występują w ilościach śladowych, więc każdy Mołotow będzie na wagę złota. Porzućcie nadzieję na sprawne korzystanie z broni palnej. Przeciwnicy rzadko kiedy giną od jednego pocisku, przyjmując obrażenia jak gąbki. Nie działa to w drugą stronę. Bez kamizelki kuloodpornej dostanie się w ogień krzyżowy więcej niż dwóch przeciwników oznacza rychły zgon.

Skoro otwarta walka jest najgłupszym możliwym pomysłem, to może warto spróbować skradania? W końcu tak promowana jest ta gra i jest to zalecany przez twórców sposób jej przechodzenia. Otóż nie. Twórcy odebrali graczowi możliwość jakiegokolwiek cichego nokautowania wrogich żołnierzy. Nawet młot do burzenia ścian potrzebuje dwóch-trzech zamachów, by uciszyć delikwenta. Po pierwszym zadanym ciosie momentalnie podnosi się larum na pół obozu i znów zmuszeni zostajemy do szybkiej ucieczki. Kanonada pocisków trwa w najlepsze, każde otrzymane obrażenie szarpie bohaterem, przerywając mu ucieczkę, użycie apteczki jest niemożliwe, następuje zgon. Kurtyna. 



Bolączką "Left Alive" są też rzadko rozstawione punkty kontrolne, co przy zagęszczeniu zgonów powoduje, że w grze walczymy o każdy przemierzony metr, z ulgą przyjmując napotkaną skrzynię z wyposażeniem lub stację uzdrawiającą. W tym całym zamieszaniu i szalejącej pożodze wojny trudno znaleźć w sobie ludzki odruch i martwić się dodatkowo o napotykanych cywili. Ci wymagają natychmiastowej pomocy i dzięki naszym wskazówkom są w stanie dotrzeć do najbliższego schronu. Oczywiście tylko wtedy, jeśli akurat nikt ich nie wypatrzy rentgenowskim wzrokiem.




Inwazja na Novo Slavę mogła być preludium do snucia fantastycznej, pełnej zwrotów akcji opowieści. Niestety, prowadzona przez gracza trójka bohaterów to zbieranina antypatycznych, wiecznie marudzących indywiduów. Młody pilot Wanzera dyskutuje z każdym powierzonym mu zadaniem, niechętnie podchodząc do nowych obowiązków i starając się uciec od odpowiedzialności jak najdalej. Funkcjonariuszka policji poszukuje odkupienia po śmierci dziecka, a były więzień szuka zemsty za wyrządzone krzywdy. Sztampa goni wtórność, a duch Hideo Kojimy zaśmiewa się w głos nad marną próbą podrobienia Metal Gear Solid.

Żeby chociaż sekwencje prowadzenia Wanzerów sprawiły, że poczujemy choć odrobinę boskiej mocy… Nic bardziej mylnego. Przez dwanaście godzin wątku głównego za sterami mecha siedziałam może dziesięć minut i nie nazwałabym tego doświadczenia przyjemnym. Mało precyzyjne sterowanie i niekończące się bombardowanie ze strony armii okupującej miasto sprawiły, że etapy mające być odpoczynkiem od znoju walki w parterze nie tyle frustrowały, co wzbudzały poczucie beznadziejności. 



I tak jest przez całą grę. Liczenie nabojów na nic się zda, bo i tak nam ich nie wystarczy. Rolkowanie jest lepsze od biegu, bo tylko dzięki temu nie przetrąci nas zabłąkana kula snajpera, a podręczny system z uporem maniaka próbuje wmówić nam, że "wróg się zbliża" nawet wtedy, gdy nikogo nie ma w promieniu kilkudziesięciu metrów. Żeby to chociaż ładnie wyglądało, ale widoczkom na ekranie bliżej reliktom produkowanym na Playstation 2 niż pełnoprawnym, wysokobudżetowym tytułom ery Playstation 4. Niech nie zwiedzie Was też nazwisko Yojiego Shinkawy. Poza okładką i charakterystycznymi obrazkami w art booku nie uświadczycie tu żadnych innych przejawów jego geniuszu.

Warto wspomnieć, że gra wprowadza ułatwienia zmniejszające obrażenia, zwiększające efektywność broni, czy też niwelujące hałas przy poruszaniu się. Aczkolwiek udostępnienie ich dopiero w trybie "New game plus" jest rozwiązaniem absurdalnym i nijak motywującym do przechodzenia tej gry po raz kolejny. 



Podsumowując tę wielką tyradę, nie jestem w stanie doszukać się nawet jednego pozytywnego aspektu "Left Alive". Nie dociera do mnie, że mając tak dobre podwaliny pod fantastyczną grę, można było położyć koncertowo wszystkie aspekty finalnego produktu. Przedzieranie się przez kolejne rozdziały gry to droga przez mękę, a w nagrodę nie otrzymujemy nawet satysfakcjonującego zakończenia.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones